Spis treści
Kto jest naszym najczęstszym rozmówcą?
Oczywiście to my sami. Mówimy do siebie nieustannie. Nasz wewnętrzny monolog to najdłuższa rozmowa jąka prowadzimy w swoim życiu. Słowa wypowiadane w myślach mają wpływ na nasze emocje i na nasze relacje innymi ludźmi, na naszą aktywność, po prostu na nasze zachowanie. To one są źródłem naszej wewnętrznej siły, dodają nam energii potrzebnej nam w życiu. Ale i one również, są źródłem naszych negatywnych stanów emocjonalnych, zadają nam niepotrzebny ból i cierpienie, i często są przyczyną odczuwanego lęku.
Nasz wewnętrzny monolog może przybierać rożne formy. Czasem łaskawy i dodający nam motywacji. Innym razem wręcz przeciwnie odbierający chęć do czegokolwiek, wpędzający nas w stan przygnębienia i apatii. Jak zapewne wszystkim wiadomo, w dobrym nastroju słowa jakie do siebie wypowiadamy są budujące i pełne pozytywnych zwrotów.
„Pięknie dziś wyglądam”, „Mogę wszystko, uda mi się wszystko, co zaplanuję”, „Jestem najmądrzejszym człowiekiem na świecie”…….. i tego typu inne wypowiedzi.
Nie są to tylko czcze frazesy. Wierzymy w te słowa, gdyż wtedy nasz nastrój temu właśnie odpowiada. Czujemy z siebie zadowolenie, zachwyt i dumę. I w „środku” tak własnie czujemy. Przeciwnie w obniżonym nastroju, kiedy odczuwamy przygnębienie. Słowa o pozytywnym wydźwięku pojawiają się rzadko, a praktycznie to nie ma i w ogóle. Nawet jakby pojawiły się to i tak nie dajemy im wiary.
czytaj też:
Taki mały przykład – jak nasz wewnętrzny monolog może wpływać na nasze życie?
Mężczyzna, zawsze doskonale wywiązujący się ze swoich obowiązków w pracy. Niestety, któregoś dnia nie dotrzymał terminu i nie ukończył projektu na czas. Zdarzyło się to jeszcze dwukrotnie. Szefowa nie była z tego zadowolona, ucięła mu premię i zbeształa przy całej ekipie. Rozmowa jaką ze sobą prowadził nie była dla niego krzepiąca.
„Jestem beznadziejny. Nie nadaję się do tej pracy, na pewno mnie wyleją i zatrudnią kogoś bardziej mądrego” – jego nastrój drastycznie się pogarsza, staje się przybity, przygnębiony i zamknięty w sobie, widać jak ucieka z niego cały dotychczasowy entuzjazm i optymizm. Wątpi w swoje kompetencje, jego poczucie wartości nader mocno ucierpiało, gdyż praca był dla niego priorytetem.
Mimo upływu czasu on nadal nie potrafi sobie wybaczyć popełnionych błędów i ciągle się za nie obwinia. Uważa się za osobę bezwartościową i tak też się do siebie zwraca. „Jestem do niczego, ale ze mnie niedorajda i oferma „. Powoli wpada w pułapkę, gdyż dalsze negatywne, pesymistyczne odnoszenie do siebie może doprowadzić go do stanu, w którym może już nie odczuwać zadowolenie z sobie, nie widzieć nic w sobie dobrego. I sytuacja może bardziej się pogorszyć. Szczególnie, iż w pracy idzie mu coraz gorzej. Krytyczne uwagi ze strony szefowej są coraz częstsze. Nie ważne, że i ona może mieć jakieś problemy osobowościowe, on tego nie zauważa, obwinia tylko siebie.
Dochodzi do tego, że zaczyna odczuwać strach przed kolejnym dniem w pracy. Staje się powoli cieniem samego siebie. Po kolejnej nieprzespanej nocy, pełnej wewnętrznego napięcia i krytycznych słów wysyłanych pod swoim adresem, dochodzi do awantury z żoną, która już nie może znieść jego ciągłych narzekań. Niestety domowe awantury stają się codziennością – nie odreagowana złość, jaką odczuwa w pracy, daje o sobie znać w domu.
Monolog wewnętrzny a depresja
W obniżonym nastroju, a szczególnie w depresji, nasz odbiór rzeczywistości jest „odrobinę” zniekształcony. Zazwyczaj odbieramy innych, jak i samych siebie, w sposób odbiegający od rzeczywistości. Negujemy swoje pozytywne strony, a praktycznie to ich nie dostrzegamy. Zwracając oczy ku przeszłości również dostrzegamy tylko ciemne strony naszego życia. W naszych wspomnieniach na pierwszy plan wsuwają się nasze występki i niepowodzenia, niczego dobrego w sobie , jak i w innych, nie widzimy. Przyszłość również nie jest kolorowa. Oczekujemy wszystkiego co złe. Obwiniamy siebie i cały świat.
Takie właśnie myślenie mamy w depresji. Nasz wewnętrzny rozmówca nie jest wtedy naszym sprzymierzeńczym, wręcz przeciwnie odbiera nam wszelkie chęci. Ciągłe niezadowolenie daje oddźwięk w naszej wewnętrznej mowie. Traktujemy siebie w sposób okrutny, poniżający i niesprawiedliwy. Krytykujemy na każdym kroku – „Jestem beznadziejna, nie potrafię zrobić nawet tak prostej rzeczy. Oferma losu ze mnie, a do tego gruba i brzydka” , „Nienawidzę samej siebie, nic mi się w sobie nie podoba” , ” Jestem złą matka, nie powinnam mieć dzieci”.
Takie myślenie, takie wewnętrzne „dołowanie” siebie tylko pogłębia nasz stan. Kierowanie takich „czarnych” myśli ku sobie tylko utwierdza nas w przekonaniu no naszej beznadziejności, a to nie pomaga w wyjściu z depresji. A przecież nie chcemy w niej być! Więc przynajmniej się nie krzywdźmy mową do siebie.
Pesymizm, negatywizm, czarnowidztwo utrudnia wydostanie się z czarnej otchłani. Bądźmy dla siebie bardziej wyrozumiali i nie poniżajmy się.
czytaj też:
Monolog wewnętrzny a nasze relacje z innymi
Kłótnia z mężem, córką czy przyjaciółką może wytrącić cię z równowagi. Zaczynasz odczuwać złość. Twój wewnętrzny monolog nie jest zbyt im przychylny. Wyklinasz ich w myślach, podsycając tym samym odczuwaną wściekłość. A jakie mogą być konsekwencje twojej złości. Zacytuje samą siebie z wpisu, w którym pisałam na temat złości (link powyżej) –
„Nikt nie chce przebywać w towarzystwie osoby, która ciągle jest naburmuszona, kąśliwa, która ciągle wrzeszczy i rozstawia wszystkich po kątach. Która uważa że zawsze ma rację i musi być tak jak ona tego chce. Przebywanie w pobliżu takiej osoby wywołuje duży dyskomfort”.
Nie mówię, ze twoja złość jest nieuzasadniona, wręcz przeciwnie, czasem jest nam zdecydowanie potrzebna. Ale niech nie utrzymuje się w nas bez końca. Nie mówmy sobie – „Ja mu pokażę jak wrócę do domu, jeszcze mnie popamięta”. Wtedy ją tylko potęgujemy, nie pozwalamy emocjom opaść. Wracamy do domu i już od progu kipimy złością. Nie musi już nikt nic robić czy mówić. My już mamy plan. Opracowaliśmy go sobie w głowie i mamy zamiar go zrealizować. Wiemy co powiemy i jak się zachowamy.
Nasz wewnętrzny monolog jest pobudzony i nakierowany bojowo. A wystarczy sobie przypomnieć dobre chwile, w końcu nie zawsze było między wami tak „wrogo”. Poczujesz jak złość i twoje słowa powolutku ulegają transformacji…..”Może nie jest aż taki zły, a poza tym to i trochę mojej winy w tym jest.”.
Musimy uświadomić sobie, że to co myślimy, to co do siebie mówimy, realnie wpływa na nasze życie. Krytyczne uwagi szkodzą nam samym, zaburzają nasze relacje z innymi, odsuwają od bliskich, wpędzają w smutek, wstyd i w poczucie winy.
Życzę nam wszystkim, aby nasz wewnętrzny rozmówca stał się naszym najlepszym przyjacielem, który codziennie dodaje nam sił do przeżycia radośnie kolejnego dnia.
Niech słowa jakie kierujemy do siebie będą pełne nadziei, wyrozumiałości i troski o nas samych. Kto, jak nie my sami uczynimy się szczęśliwi? Wszystko jest w naszych rekach, w myślach, słowach.