Nie wiem dlaczego akurat taki temat mnie poruszył , ale ostatnio wzięła mnie jakaś osobista refleksja nad społecznym postrzeganiem tego, jak definiujemy „wariatów”. Słowo „wariat” budzi silne emocje. W języku potocznym „wariat” często oznacza osobę zachowującą się nietypowo, dziwacznie, czasem ekscentrycznie. Społecznie, często stygmatyzujemy ludzi odstających od normy – nazywając ich „wariatami”, wykluczamy ich ze wspólnoty, odnosimy się do nich obraźliwie i pogardliwie.
Czy można określić jakąś ogólnie przyjętą normę (nie) normalności?
Zanim ocenimy kogoś jako „nienormalnego”, warto zapytać: co to znaczy być normalnym? Czy chodzi o bycie jak większość? O przestrzeganie wszystkich zasad społecznych? A może o to, by być spokojnym i przewidywalnym? Prawda jest taka, że normalność to pojęcie względne – zależne od miejsca, czasu i kultury. To, co dziś uważamy za normalne, kiedyś mogło być dziwne. I odwrotnie.
Czy istnieje jakaś cecha, bądź grupa cech, które mówią nam – Tak, ta osoba jest „wariatem”. W pewnej mądrej, psychologicznej książce znalazłam kilka elementów, dokładnie 7, na podstawie których stwierdza się, że jakaś osoba jest „nienormalna – no, nie dosłownie „nienormalna”. Podobno u danej osoby musi występować co najmniej 1 taki „element”, ale jak to mówią, im więcej tym lepiej.
Więc, kim jest wariat, jakie „cechy” powinien mieć: Są to m.in:
- cierpienie danej osoby,
- nieprzystosowanie,
- irracjonalność,
- nieprzewidywalność i brak kontroli,
- rzadkość i niekonwencjonalność,
- dyskomfort obserwatora,
- naruszenie norm.
Cierpienie jako cecha (nie )normalności
Czy rzeczywiście cierpienie jest charakterystyczne dla osób nienormalnych? Zapewne większość z nas w swoim życiu doświadczyła różnego rodzaju cierpienia większego bądź mniejszego. Ale czy od razu nazwiemy kogoś kto cierpi szaleńcem, niezrównoważonym psychicznie, wykolejonym idiotą czy – jak to w tytule tego wpisu – „wariatem”. No chyba nie.
Cierpienie jest nieodłącznym elementem ludzkiego doświadczenia. Towarzyszy nam w różnych formach – fizycznej, psychicznej, emocjonalnej – i pojawia się niezależnie od wieku, statusu czy położenia. Choć często kojarzone jest z nienormalnością, chorobą czy tragedią, tak naprawdę stanowi część codzienności każdego człowieka. Nie da się go całkowicie uniknąć ani przed nim uciec. Cierpienie może wydawać się czymś „obcym”, niepożądanym, ale to właśnie ono często zmusza nas do refleksji, zmienia, dojrzewa. W tym sensie wpisuje się także w normalność życia, bo nie ma pełnego człowieczeństwa bez momentów bólu, straty czy lęku. Cierpienie nie czyni nas słabszymi – przeciwnie, może prowadzić do głębszego rozumienia siebie i innych. Granica między „normalnością” a „nienormalnością” nie jest więc tak wyraźna, jak mogłoby się wydawać.
Cierpienie jest związane z ludzkim życiem, nie unikniemy go, nie uciekniemy przed nim. Cierpienie jest elementem nienormalności, ale również normalności naszego życia.
Nieprzystosowanie – między sztywnością a wrażliwością
Nieprzystosowanie to zjawisko, które polega na trudności w funkcjonowaniu w określonym środowisku społecznym. Osoba nieprzystosowana często kieruje się własnymi, sztywnymi zasadami, które nie podlegają zmianie – nawet jeśli sytuacja tego wymaga. Brakuje jej elastyczności, zdolności do kompromisu, zrozumienia norm społecznych czy zwyczajnych codziennych zasad współżycia. Społeczeństwo szybko ocenia takie jednostki jako „dziwne”, „problematyczne”, a nawet „niebezpieczne”.
Jednak warto zadać pytanie: czy za nieprzystosowaniem zawsze stoi bunt lub niechęć do ludzi? A może czasem to nadwrażliwość, lęk, trauma lub po prostu inny sposób myślenia? Często osoby nieprzystosowane nie są złe ani chore – są po prostu inne. Ich zachowania mogą wynikać z niezrozumienia świata lub z głębokiej potrzeby zachowania kontroli w chaotycznej rzeczywistości. Dlatego warto próbować zrozumieć, a nie tylko oceniać.
Irracjonalność – logika inna niż nasza
Irracjonalność to zachowanie, które z zewnątrz wydaje się nielogiczne, niezrozumiałe, czasem wręcz absurdalne. Osoba irracjonalna może mówić rzeczy, które dla otoczenia nie mają sensu, albo doświadczać zjawisk, które są niewidoczne dla innych – jak słyszenie głosów czy widzenie postaci, które nie istnieją. W społecznym odbiorze takie zachowania bywają przerażające lub odrzucane jako przejaw „szaleństwa”.
Ale irracjonalność nie zawsze oznacza chorobę psychiczną – może być wyrazem innego postrzegania rzeczywistości, np. w przypadku osób neuroatypowych, twórców, ludzi w stanach silnego stresu lub traumy. A nawet jeśli wynika z choroby, to czy człowiek, który cierpi, zasługuje na lęk i wykluczenie, czy raczej na zrozumienie i pomoc?
To, co dla jednych jest nieracjonalne, dla drugich może być jedynym sposobem przetrwania w świecie, który nie daje się łatwo ogarnąć rozumem. Warto pamiętać, że irracjonalność to nie zawsze słabość – czasem to inny język doświadczenia.
Nieprzewidywalność i brak kontroli – strach przed tym, czego nie rozumiemy
Jednym z powodów, dla których ludzie bywają postrzegani jako „nienormalni”, jest ich nieprzewidywalność. Osoba, która zachowuje się różnie w różnych sytuacjach, bez stałych wzorców czy konsekwencji, budzi niepokój. Społeczeństwo lubi stabilność, reguły, przewidywalność – daje to poczucie bezpieczeństwa.
Tymczasem osoby nieprzewidywalne często sprawiają wrażenie, jakby nie miały kontroli nad sobą – zmieniają nastroje, decyzje, sposób mówienia czy bycia. Może to być objaw zaburzeń psychicznych, ale też efekt traumy, silnych emocji lub braku wsparcia. Czasem za chaosem zewnętrznym kryje się wewnętrzna walka, której inni nie dostrzegają. Brak kontroli nie zawsze jest wyborem – często to wołanie o pomoc.
Dyskomfort obserwatora – gdy inność budzi zażenowanie
Czasem zachowanie osoby nie musi być agresywne, irracjonalne czy nieprzewidywalne, by zostało uznane za „dziwne” lub „nienormalne”. Wystarczy, że narusza niepisane normy społeczne, które większość z nas intuicyjnie wyczuwa i respektuje. Przykładem może być nadmierna zależność od innych, publiczne okazywanie emocji, brak dystansu w relacjach, mówienie zbyt otwarcie o swoich problemach. Takie zachowania wywołują dyskomfort u obserwatora – uczucie niezręczności, zażenowania, niepewności. Nie dlatego, że są obiektywnie złe, ale dlatego, że wykraczają poza granice tego, co „wypada”.
Warto jednak zadać sobie pytanie: czy ten dyskomfort nie mówi więcej o nas niż o tej osobie? Może to nasza nieumiejętność radzenia sobie z cudzą autentycznością lub słabością sprawia, że odruchowo etykietujemy innych jako „nienormalnych”? Może zamiast oceniać, warto nauczyć się rozpoznawać w tych zachowaniach ludzką potrzebę bliskości, zrozumienia lub wsparcia?
Naruszenie norm – złamanie zasad jako wyzwanie dla porządku
W społeczeństwie funkcjonują różne normy – prawne, które są zapisane w ustawach i obowiązujące wszystkich, oraz moralne, które bywają niewidzialne, ale równie silne. Gdy ktoś je łamie, szczególnie te drugie, uważane za „idealne prawdy” czy wręcz „świętości”, pojawia się natychmiastowa reakcja: potępienie, lęk, odrzucenie.
Osoba, która mówi lub robi rzeczy „nieprzyzwoite”, „niemoralne” czy niezgodne z tradycją, bywa stawiana poza nawiasem. Nie chodzi tu tylko o przestępstwa, ale też o zachowania symboliczne: np. krytykę religii, łamanie obyczajów, kontrowersyjne poglądy. Takie osoby są odbierane jako zagrożenie dla stabilnego świata wartości.
Ale czy wszystkie normy moralne są niepodważalne? Czy każda zasada powinna trwać wiecznie tylko dlatego, że była ważna kiedyś? Historia pokazuje, że często ci, którzy naruszali dogmaty – jak reformatorzy, artyści czy myśliciele – przyczyniali się do rozwoju społeczeństw. Może więc „nienormalność” polega czasem po prostu na tym, że ktoś myśli szybciej niż reszta świata? Historia zna wielu ludzi, którzy byli uważani za dziwaków lub wariatów, zanim świat zrozumiał ich wielkość – np. Vincent van Gogh, Nikola Tesla czy nawet Albert Einstein. Ich „inność” była siłą, nie słabością. Czasem ktoś, kto myśli inaczej, potrafi zmienić świat. Zamiast więc odrzucać tych, którzy się wyróżniają, warto się im przyjrzeć z ciekawością i otwartością.
„Człowiek z parasolką”
Codziennie o 7:15 rano, na przystanku autobusowym przy ulicy Wiosennej, pojawiał się ten sam mężczyzna. Miał na sobie długi, brązowy płaszcz, nieco znoszony kapelusz i… zawsze trzymał w ręku kolorową, dziecięcą parasolkę w kształcie żaby. Niezależnie od pogody – słońce, śnieg, deszcz – parasolka zawsze była z nim.
Dzieci ze szkoły śmiały się z niego:
– Patrzcie, znowu ten wariat z żabką! – wołał Krzysiek do kolegów.
Dorośli kręcili głowami, niektórzy unikali go wzrokiem, inni uśmiechali się z politowaniem. Mówiono o nim: „dziwak”, „pomylony”, „nienormalny”. Aż pewnego dnia przyszedł wyjątkowo wcześniej. Na ławce obok przystanku siedziała starsza pani, która odważyła się zapytać:
– Przepraszam, jeśli jestem niegrzeczna, ale… dlaczego codziennie nosi pan tę parasolkę?
Mężczyzna spojrzał na nią łagodnie i odpowiedział:
– To była ulubiona parasolka mojej córki. Codziennie odprowadzałem ją na przystanek do szkoły. Uwielbiała tę żabkę. Zginęła w wypadku dwa lata temu. Teraz noszę ją dla niej – żeby czuć, że nadal tu jest. I żeby nikt o niej nie zapomniał.
Starsza pani zamilkła. W jej oczach pojawiły się łzy.
Od tego dnia ludzie zaczęli inaczej patrzeć na „wariata z żabką”. Nie był już śmieszny, dziwny czy straszny. Był po prostu człowiekiem z historią. Tak jak każdy z nas.
Stygmatyzacja i jej skutki
Nazywanie kogoś „wariatem” może wydawać się niewinne, ale w rzeczywistości jest to forma przemocy językowej. Taki język rani, pogłębia samotność, odbiera godność. Osoby zmagające się z problemami psychicznymi często boją się mówić o swoich trudnościach właśnie z powodu lęku przed oceną i odrzuceniem. A przecież każdy z nas może w pewnym momencie życia potrzebować pomocy psychologa czy psychiatry.
Każdy z nas może łatwo zostać przypisany do etykietki „osoby niespełna rozumu”, jednak społeczeństwo nie zawsze ma rację i często wyciąga pochopne, mylne wnioski. Patrzymy na czyjeś zachowanie lub sytuację, lecz rzadko dysponujemy pełną wiedzą potrzebną do obiektywnej i sprawiedliwej oceny. Często widzimy jedynie powierzchowny obraz, który może być efektem złożonych doświadczeń lub trudności, których nie dostrzegamy na pierwszy rzut oka.
To co wydaje się irracjonalne i głupie na pierwszy rzut oka, może po głębszym zastanowieniu takim nie być. Może być logiczne i konkretne, ale w większości wypadków aż tak głęboko nie wchodzimy w sferę drugiego człowieka. Lepiej uznać kogoś za głupka i wariata i iść dalej swoją drogą. Osądzamy innych, często srogo, nie zagłębiając się w temat – względem siebie jesteśmy bardziej tolerancyjni.
Trudno jest patrzeć na świat w sposób obiektywny — bez natychmiastowego potępiania czy wydawania osądów. Wymaga to odwagi oraz otwartości, by umieć spojrzeć z różnych perspektyw i zrozumieć odmienne punkty widzenia. Nie zawsze trzeba zgadzać się z przyjętymi normami „normalności”, zwłaszcza że one same są zmienne i podlegają ewolucji wraz z upływem czasu. To właśnie dzięki takiej elastyczności myślenia oraz gotowości do kwestionowania utartych schematów możemy rozwijać się jako jednostki i jako społeczeństwo, tworząc miejsce dla różnorodności i prawdziwej akceptacji.
Cieniutka linia – granica między normalnością a (nie)normalnością
Normalność to pojęcie, które na pierwszy rzut oka wydaje się oczywiste, ale w rzeczywistości jest niezwykle złożone i względne. Najczęściej rozumiemy ją jako stan bycia zgodnym z przyjętymi normami społecznymi, oczekiwaniami i wzorcami zachowań, które są powszechnie akceptowane w danym społeczeństwie. Jednak to, co uważamy za normalne, zmienia się w zależności od kultury, czasu, miejsca, a nawet indywidualnych doświadczeń. Co więcej, w wielu sytuacjach granice między tym, co normalne, a nienormalne, są płynne i trudne do jednoznacznego wyznaczenia. Dlatego warto pamiętać, że normalność to nie stały wzorzec, lecz raczej punkt odniesienia, który ewoluuje wraz ze społeczeństwem i jednostkami.
Możemy być ambitni i sprytni, dobrze radzić sobie w różnych sytuacjach życiowych. Jednak zdarza się, że ten spryt przekształca się w manipulację i bezwzględne wykorzystywanie innych, pozbawione jakichkolwiek skrupułów czy poczucia winy. Może to prowadzić do lekceważenia osób uważanych za słabsze oraz do pragnienia władzy i dominacji nad nimi.
Możemy cenić sobie spokój i chętnie spędzać czas w zaciszu własnego domu, ale ten sam dom może stać się dla nas więzieniem, jeśli lęk nie pozwala nam z niego wyjść.
Uwielbiamy snuć niewyobrażalne fantazje, lecz zdarza się, że wolimy pozostać w świecie wizji i halucynacji, które są nam bliższe i bardziej ukochane niż szara rzeczywistość.
Czasem lubimy sięgnąć po kieliszek wina, ale co się stanie, gdy kolejny wypity kieliszek zacznie kierować naszym zachowaniem?
Możemy być nieufni i niewierni, często domagając się potwierdzenia własnych przekonań. Jednak z czasem taka podejrzliwość może całkowicie zdominować nasze życie — zaczniemy podejrzewać wszystkich wokół, nieustannie wypatrywać podstępu. Nasza nadwrażliwość na każde słowo sprawi, że będziemy postrzegać innych jako wrogów, spiskowców i nieprzyjaciół.
Czasem jesteśmy poddenerwowani, niespokojni, wybuchowi, opryskliwi — ale jak łatwo przekroczyć cienką granicę i wyrządzić komuś krzywdę. Zacząć traktować innych z pogardą, a nawet odczuwać z tego perwersyjną przyjemność.
Normalność w nas
Łatwo jest osądzać innych, znacznie trudniej dostrzec i przyznać się do problemów, które tkwią w nas samych. Zazwyczaj postrzegamy siebie jako lepszych od innych, chcąc zachować pozytywny obraz własnej osoby. W ocenie innych skupiamy się na ich zachowaniu, często pomijając kontekst czy sytuację, w jakiej się znajdują. Na przykład, ktoś, kto głośno krzyczy, może od razu zostać uznany za awanturnika czy osobę maltretującą rodzinę — bez próby zrozumienia, co naprawdę stoi za tym zachowaniem. Ale co się dzieje, gdy to my sami krzyczymy? Wtedy często zapominamy o wszystkich usprawiedliwieniach, które tak chętnie stosujemy wobec innych. Nasze własne emocje i zachowania tłumaczymy inaczej — jako wynik stresu, zmęczenia czy chwilowej słabości.
Na siebie patrzymy często bardziej pobłażliwie niż na innych. Tłumaczymy swoje zachowanie okolicznościami — sytuacją, która zmusiła nas do takiego, a nie innego działania. Jeśli robimy coś złego, często winą obarczamy prowokację lub nacisk ze strony innych. Wierzymy, że w podobnej sytuacji inni zachowaliby się dokładnie tak samo. Ta uniwersalizacja własnych złych nawyków pomaga nam podtrzymać pozytywny obraz samych siebie i chroni nas przed bolesnym poczuciem winy. My nie jesteśmy wariatami, ale inni — zachowujący się w taki sposób — już nimi są.
Trudno jest pozbyć się takich zniekształceń percepcji, które można by nazwać swoistymi „urojeniami życiowymi”. To właśnie dlatego zmiana, choćby najmniejsza, wydaje się tak trudna. Najpierw musielibyśmy przyznać przed samym sobą, że coś w nas nie funkcjonuje tak, jak powinno — a przecież nikt nie chce, by jego idealny autoportret został nadszarpnięty.
Chłopczyk imieniem Albert
Muszę jeszcze napisać …………………….O małym chłopczyku o imieniu ALBERT
Dwóch naukowców wywołało u małego Alberta — miał wtedy zaledwie kilka miesięcy — reakcję strachu. Początkowo chłopiec nie bał się szczura laboratoryjnego, a wręcz zaprzyjaźnił się z nim. Jednak potem naukowcy za każdym razem, gdy szczur zbliżał się do Alberta, wywoływali głośny, przeraźliwy huk, który dziecko bardzo się bało. Powtarzając ten eksperyment kilkukrotnie, sprawili, że chłopiec zaczął łączyć obecność szczura z uczuciem strachu. W efekcie od tamtej pory bał się nie tylko szczura, ale także wszystkich innych włochatych zwierząt.
Słyszano nawet, że jego lęk rozszerzył się na maskę Świętego Mikołaja, która również kojarzyła mu się z czymś włochatym. Od tamtej pory maleństwo nigdy już nie chciało przyjmować żadnych prezentów.
Ocenę „normalności” eksperymentu pozostawiam odbiorcom